Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Co chcecie?... On mnie tak kochał!... Powody których nie znam i których znać może nigdy nie będę, nie pozwalały mu wtedy zostać moim mężem... a nie miał odwagi rozłączyć się ze mną... Wziął mnie... jako swoje dobro... Ale po co wskrzeszać takie rzeczy, kiedy za kilka dni wina będzie zmazaną?..
Pan de Nancey zaś tak pisał:
„Wy którzy przez całą długość życia nie popełniliście czynu wątpliwego, mielibyście zapewne prawo być dla mnie bez litości, dla mnie który wyrządziłem wam tyle złego. Przebaczycie mu jednak dowiedziawszy się, że błąd swój naprawia...
„To co uczyniłem kiedyś było ohydne i niecne, był to czyn człowieka podłego i nikczemnego... Niestety! wiem o tem, wiedziałem zawsze, to też nie tłomaczę się gdyż na obronę moją nie wyszukałbym nic, prócz gwałtownej miłości, która odebrała mi rozum...
„Gdyby słodka Alicya, moja najdroższa Alicya, mogła była zostać wówczas moją żoną, byłbym chętnie poświęcił za to trzy czwarte mego życia, przysięgam wam i gdyby podobny układ można było z kimś zawrzeć, byłbym to uczynił bez minuty wahania... Lecz niestety! Pomiędzy Alicyą a mną wznosiła się przeszkoda! Wiecie dobrze jaka... Była to zapora nie do przebycia... Dziś znikło wszystko. Jestem wolny... Oh! nie wątpijcie o tem! Oto akt zejścia nieszczęsnej, która nazwisko moje przybrała dla tego tylko, by sponiewierać go w błocie...
„Błagam was o zezwolenie na ślub z ubóstwianem dzieckiem które wam porwałem, zechciejcie nadesłać mi je bez najmniejszej zwłoki czasu... Oh! gdybyście wie