Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Panie Fumel, oto pańskie piętnaście luidorów.
— Mam zaszczyt zwrócić uwagę pani hrabiny, że ludzie moi z całą gorliwością za interesem jej biegali i że mała gratyfikacya wielce by ich zobowiązała — rzekł z nizkim pokłonem wspólnik pana Rocha.
Blanka, wyjęła z portmonetki dwie sztuki złota, które utonęły natychmiast w dłoniach pana Fumel. Poczem z zaognioną twarzą opuściła gabinet domu Roch et Fumel.
Któż potrafi zgłębić kiedykolwiek tę otchłań, którą zowiemy sercem kobiety? Czy zjawi się kiedy taki cudowny badacz, który zobaczy, odgadnie i zrozumie wszystko? A jeżeli powie co widział, czy dadzą mu wiarę?
Wiemy jak straszną, bezgraniczną i okrutną nienawiścią hrabina pałała dla swego męża.
Zkądże wziął się tedy ów gniew szalony jaki ją ogarnął na myśl, że Paweł kochał i że był kochany?
Nam się zdaje, że gniew ten miał podwójną przyczynę.
Z jednej strony, kobieta namiętna, nawet wtedy gdy się przemienia w nieprzyjaciółkę, nie znosi nigdy aby choć ziarnko z kadzidła palonego kiedyś na jej ołtarzu, miało na inną cześć zapłonąć.
Z drugiej zaś, Blanka w nowej miłości Pawła widziała runięcie jej projektów nienasyconej zemsty, gdyby nic miłości tej złamać nie zdołało...
Czyżby wszystko co dotąd przeciw mężowi działała, miało do tego tylko dążyć, aby go uczynić szczęśliwszym?... Nie, byłby to zawód niezmierny, niepojęty, na to ona pod żadnym pozorem zgodzić się nie chciała!...
Powoli uspokoiła się nareszcie. Zmarszczki rozeszły