Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyczerpane źródło pomysłowości, pozwala mi zwalczać najtrudniejsze położenia... Mam ten takt, który nic nie popsuje, a łagodzi wszystko...
— Nie wątpię o tem panie, lecz kroki które pan mi proponujesz, ja mam zamiar poczynić sama...
— W takim razie, pani hrabino, przerwał eks-adwokat tonem prawie opryskliwym — jakąż rolę mnie pani przeznaczasz w tem wszystkiem? Za wielką pani jesteś na to damą, ażebyś nie zrozumiała, że narada jaką odbyliśmy nie może być opłaconą dwudziestoma frankami! Mówię z panią już przeszło dwadzieścia minut!
— Zapewne, panie — odpowiedziała Blanka kładąc na biórze cztery ludwiki — wyjaśniłeś mi pan całą sprawę lepiej niż by to uczynił ktokolwiek inny. Mam zamiar prosić pana i nadal o udzielanie mi rad swoich, skoro zaś wygram bądź pan pewny, że będę umiała sowicie wynagrodzić mu jego trudy. W tej chwili o co innego poproszę pana jeszcze.
— Do usług pani hrabino... O cóż chodzi?
— Nie znam adresu mego męża...
— Ba! A przecież jeżeli dobrze pamiętam, to pan hrabia posiadał pałac...
— Byłam tam dziś rano... Pałac ten został sprzedany.
— A nowy nabywca nie wie teraźniejszego mieszkania pana hrabiego?
— Nie. Wie tyle tylko, że jest w Paryżu...
— Więc pani hrabina życzy sobie by ją w tym względzie objaśniono?
— Tak jest.