Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

najrozmaitsze rozmyślania, które nie odznaczały się bynajmniej wesołością.
Zbrodnia Wilhelma zmieniła bowiem w okropny sposób położenie pani de Nancey.
W miejsce egzystencyi łatwej i swobodnej przez kilka miesięcy, wśród której mogła czekać jutra bez troski, a z niem szczęśliwszych okoliczności tak łatwo rodzących się na bruku paryzkim; znalazła się odrazu bez żadnego środka do życia!
Portmonetka jej, która na szczęście pozostała jej w kieszeni w chwili w której ratowała się ucieczką, zawierała w sobie tylko trzy tysiące kilkaset franków.
Nędzna ta suma niedaleko ją mogła zaprowadzić przy największej nawet oszczędności, zwłaszcza, że potrzebowała zaopatrzyć się w bieliznę i jakiekolwiek ubranie.
Otóż była perspektywa zostania bez grosza, a wtedy co robić?
Przyszłość tedy i ta przyszłość bardzo blizka nie zapowiadała się pani hrabinie w świetnych barwach.
Na wstępie zaraz do Paryża miłość jej własna, w bolesny sposób została zranioną, czego nie spodziewała się bynajmniej. Traktowano ją jako awanturnicę.
Powóz do którego wsiadła na północnej kolei zawiózł ją do dwóch pierwszorzędnych hotelów, gdzie zobaczywszy ładną kobietę bez papierów i bagażu, nie chciano jej przyjąć. Pani de Nancey zrozumiała zniewagę, jaka się kryła pod grzeczną tą odmową.
Woźnica stary frant w rodzaju Tomasza Vireloque Gavarniego, studyując obyczaje przez lat trzydzieści, z wysokości swego kozła, i nie mniej obeznany z tajemni-