Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wprawdzie, ale pozostał dywan, a tło jego o różowych wzorach znikało pod kałużami skrzepłej krwi...
I to była krew Blanki Lizely!...
Przed dwoma laty, podobny widok byłby na miejscu zabił hrabiego. Teraz zaś, wielkie te czerwone plamy wywarły na nim wrażenie obrzydzenia i strachu. Powiedział sobie, że jeżeli kara była sprawiedliwą, to również straszną, a niemogąc pokonać niemiłego wrażenia, opuścił szybko tę rzezalnię, wybiegł z domu i wsiadł do czekającej nań dorożki.
Podług wskazówek danych woźnicy przez garsona, dorożka zatrzymała się powtórnie w pustej ulicy przed małym domkiem, przyzwoitej, ale skromnej powierzchowności.
Na metalowej płycie na drzwiach wypisanem było:

„Herman Grüber“
„Adwokat und Notar“

Paweł wszedł i został natychmiast przywitany przez prawnika, u którego w tej chwili nie było prawie nikogo. Chcąc co prędzej zakończyć, przystąpił odrazu do celu.
— Panie — rzekł — jestem hrabia de Nancey... Nieszczęśliwa kobieta którą zamordowano, była moją żoną... Potrzebuję jej aktu zejścia i to natychmiast... Poczyń pan w tym względzie kroki i nie szczędź pan niczego by osiągnąć rezultat... Jestem bogaty i sowicie wynagrodzę panu jego trudy.
— Panie — odpowiedział Herman Grüber — rzecz której pan żądasz jest najprostsza w świecie. Pani hrabina była wprawdzie zeszpecona płomieniami, lecz fakta,