Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Szerokie czarne płomyki, podobne do lotu niedoperzy, poprzedzały ten dym, a wiatr pchał je, w stronę rogatek Gwiazdy.
Po nad lewym brzegiem Sekwany unosiła się para czerwonawa. Wkrótce nad prawym brzegiem wzniosła się podobnaż para...
Potem nagle, z obydwu stron rzeki jednocześnie ukazała się wielka jasność, podobna do olbrzymiego fajerwerku. Niebo stało się purpurowe, potem białe, ale tą oślepiającą białością, jaką miewają huty metalowe.
Ministeryum finansów paliło się na prawo, Izba obrachunkowa z lewej.
W kilka godzin później, około północy, miała przyjść kolej na Tuilerie.
Paweł de Nancey wiedział, że armja wersalska zajmowała w tej chwili część miasta.
Zaręczamy, że całem sercem byłby oddał połowę życia za to, by módz pójść połączyć się z generałem D... pod rozkazami którego już walczył.
Na myśl przywdziania ochotniczego munduru, wskoczenia na koń, nabijania broni pośród gradu kul i sieczenia motłochu federalistycznego, doznawał rodzaju upojenia.
Na nieszczęście było to niepodobieństwem...
Wszystkie ulice przytykające do ulicy Bac, należały do powstania. Próbować przedrzeć się przez nie, znaczyło to samo, co dać się rozstrzelać jako szpieg lub wersalczyk.
Zresztą, gdyby nawet przejście było swobodne, czyżby pan de Nancey miał był odwagę opuścić Alicyę,