Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oto wszystko. Czy pan hrabia nie ma nic do rozkazania mi?...
— Nie, Wawrzyńcze, dziękuję ci za twe dobre rady...
— Do usług pana hrabiego...
Odźwierny wyszedł, a Alicya blada i drżąca, padła w objęcia Pawła, i przytuliła się do jego serca jak spłoszona gołąbka.
— Co tobie jest, drogie dziecię? — zapytał pan de Nancey.
— Ah! — szepnęła młoda dziewczyna — moje czarne przeczucia przybrały nareszcie postać!... Teraz jego się już tylko lękam!
— Jego? Kogo?
— Tego młodego człowieka o długich wąsach... tego nieznanego... pułkownika... dowódcy tych bandytów... Niebezpieczeństwo, to on... nieprzyjaciel, to on!... Pawle, o mój Pawle, ja się go boję!...


XXIII.
Noc Majowa.

Dnie postępowały po sobie z przerażającą powolnością, nic jednak nie usprawiedliwiało obaw Alicyi.
Krwawa walka regularnego wojska z bandytami ruchawki, zdawała się dążyć do rozwiązania.