Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mną dzieje, a którzy płaczą teraz po mnie, jak gdybym umarła... Niestety mają słuszność. Czyż istotnie nie umarłam dla nich?
— Luba moja — odpowiedział hrabia wzruszony mocno — ja sam winien wszystkiemu jestem i wiesz dobrze, że niewdzięczność twoja pozorna, mnie tylko przypisaną być może. Co mogłaś zmienić, biedna Alicyo, w położeniu jakie ci zgotowałem?
— Pawle — szepnęła młoda dziewczyna — Pawle, oni tam cierpią.. Pomyśl sam! Przez tyle lat byłam szczęściem domowego ich ogniska, nadzieją na przyszłości... Teraz są sami... całkiem sami i smutni. Sądzą, że zapomniałam o nich. Ah! gdyby przynajmniej dowiedzieć się mogli, do jakiego stopnia są w błędzie!...
— A czy jest sposób przekonać ich o tem?
Alicya dała znak ręką potwierdzający!
— Jaki? — rzekł znów pan de Nancey.
Alicya wysunęła delikatnie ręce z rąk swego kochanka, przystąpiła do małego biurka fornirowanego i otworzyła szufladkę w której znajdował się list napisany, lecz niezłożony. Wyjąwszy go, powróciła do Pawła mówiąc:
— Ty jesteś panem moim, nie powinnam mieć innej, prócz twojej woli. Pozwól mi wysłać ten list. Dowiedzą się przynajmniej, że myśl moja jest ciągle przy nich.
— Czy wolno przeczytać — zapytał hrabia.
— Co za pytanie?... Czyż ja mam przed tobą sekret jaki?...
List biednej Alicyi nie był długi, oto jego osnowa: