Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W którym byłabyś pani królową, a do tego miałyby wstęp najdostojniejsze osobistości z dyplomacyi, administracyi, senatu i ciała prawodawczego.
— I za to — wykrzyknęła niedowierzająco Blanka — proponowanoby mi stopięćdziesiąt tysięcy franków rocznego dochodu?...
— Powiększonoby nawet tę cyfrę, gdyby się okazała za małą... Prócz tego w danym czasie, kapitał, to jest trzy miljony, przeszedłby na zupełną własność pani hrabiny... zdaje mi się, że uczyniłem już wzmiankę o tem.
— A jakaż rola przypadłaby mojej osobie w tym salonie?
— Rola, pani domu, z rozumem, wdziękiem i pięknością, z którą, nikt nie ośmieliłby się rywalizować... Rozmawiałabyś pani dużo... Słuchałabyś jeszcze więcej...
— I to wszystko? — Najzupełniej, prócz jednego maleńkiego szczegółu...
— Jakiego?
— Najdostojniejszy człowiek stanu w niemczech, przywiązuje wielką wagę do ruchów policznych, jakie odbywają się w najcelniejszych miejscowościach Europy. Otóż prosiłby panią, abyś mu po każdem przyjęciu, przesłała kilka not napisanych z tym wdziękiem, jaki eleganckie i ładne pióro pani musi posiadać w najwyższym stopniu...
— W jakim znaczeniu? — zapytała hrabina.
— W znaczeniu czysto politycznem, o tem, co zajmującego mówić będą pomiędzy sobą znaczni goście pani salonu. O tem zwłaszcza o czem się rozmawia poufnie przy kominku, lub też we framugach okien pomiędzy dwiema filiżankami herbaty... Jego ekscelencya lubuje