Przejdź do zawartości

Strona:PL Wyspiański - Powrót Odysa.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ANTINOOS

Poznajesz? Twa wola
uznać — jego za ojca.

(szyderczo)

My się wtedy skłonim
i uznamy go panem. — Po pańsku wygląda!
Popatrz na jego czoło, oczy, — — na kędziory:
błoto z nich kształtnie spływa, jak lepiona glina.
Przypatrz się: czy do Zeusa czy do Apollina
podobien? —

(objaśniając)

Właśnie mamy z nim zabawę:
Jeźli się mieni Odys, niech wygra swą sprawę.
Będą się bić w kułaki.

(wskazuje Arnojosa)

Arnajos się boi.
Tylko patrz, — jak z daleka, na uboczu stoi
i ogląda się w koło.

(do Arnojosa)

Zakład stawiam za cię:
Jeźli wygram, do ciebie będę mówić: »bracie«.
Jeźli przegrasz, — to przydam w pysk na strony obie.

(wzgardliwie:)

Tchórz jesteś, — patrzcie, — jak się po łbie skrobie.

EURYMACHOS
(wskazując Odysa)
(zastanowił się)

Podoba mi się zuch.