Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zgubię ojców gród;
o nieszczęśliwa ja
jutro mnie czeka
niepewny dzień
i trwogi zlecą nowe,
kołując czarnych ptaków korowodem
nad moją głową królewny w niewoli,
nad zagrożonym niewolą narodem.
(występuje na przód).
KRAK.  córuchno, zemrę,
widzisz, bladość idzie
na mnie
i ssie mi z twarzy krew,
a tam
ci obcy lecą na wał
i będą chcieli zabrać ciało,
a ciebie zabrać brankę
i ty
nie rzucisz się walczyć, co stało
jeszcze sił i bić.
WANDA  (pochyla głowę, nie patrząc na Kraka, ręką wyciągniętą wstrzymuje słowa ojca).
już nic nie stało;
nadludzkich by potrzeba sił
by przemódz strach,
trza by ktoś był
jako sam Piorun bóg
i nie znał trwóg,
co mi łańcuchem skuły dłonie,
a serce żalem szarpią w łonie
że słabnę.....
ja muzyk chcę i gęśli słuchać łkań