Przejdź do zawartości

Strona:PL Wyspiański - Legenda 1897.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludziska się tam jak kłody walą
grodowych jeno garść.
KRAK.  zawdy bywa trudno
albo to nie bywało trudno
za mnie i ciężej
a na to młodość jest, uroda, siła,
by wszystko trudne powaliła
......
ogień mi bije na twarz.

(Łopuch podaje dzban).
(wbiega Wanda w zbrojej, w kożuchu).

KRAK.  dlaczegoś zeszła?...
WANDA.  czarna chmur opona
przeleciała mi drogę,
ptaków niosąc szarych
skrzydlaty rój, na wróżbę złą.
KRAK.  gadanie niewiasty
szarych się ptaków
trwożącej przelotem.
WANDA.  czarny chmur całun
twarz brata zabitą
rzucił mi widmem
przed oczy struchlałe
i zeszłam z wałów tu.
KRAK.  dawnych trwóg
próżno szukasz dziś w pamięci,
gdy nowe lęki
wodzą twoją myślą
i rzeczom,
które już przeszły, przepadły
nadają wyraz i kształty żyjące.
WANDA.  rzecz, com zdziałała