Strona:PL Wyspiański - Achilleis.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CHRYZES
(chwyta ją za rękę)

Dłoń Boża.
Zrozumiałem. Wy drwicie ze mnie i z dziewczyny.
Hańba człowieka, to są wasze czyny.
Chcecie, bym u nóg waszych jak pies leżał podły
i wył, skomlał o litość, — a wy moje modły
jako czczy dym zgonicie przed Apolla tronem,
sutą go łbów stu pastwą darząc, — i mym zgonem.
Jestem Jego kapłanem, — ludziom pośredniczę,
człowiecze jeno ciało kryje mego ducha,
aż oto dziś się zrywa Boża zawierucha
i inne mam przyjąć oblicze.
Niechaj was spali żar i ogień z nieba.
Niechaj was zawiść żre i miecz niech was wytępi,
Którzyście przyszli tu rycerze-sępi, —
za moje dziecko.

(ofiarnym nożem zabija córkę)
CHRYZEIS

Ach —

CHRYZES

Nóż Apollina!!

WSZYSCY
(dobywają mieczów)
CHRYZES

Przekleństwo mieczom tym! Bóg was przeklina!!

(grom bije)
WSZYSCY
(upadają na kolana)