Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zarysowaną indywidualność, (tak silną i oryginalną, że zdobyła się na stworzenie swego własnego stylu) — bo z pewnemi zmianami możnaby to samo powiedzieć o każdym niemal, przeciętnym nawet, poecie — zastanówmy się natomiast np. nad pytaniem, czy wyobraźnia jego szła utartemi drogami, czy też potrafiła odkryć i otworzyć dla siebie i dla następców światy nowe, dotąd nieznane?
Gdy się o tem myśli, stają nam natarczywie przed oczyma szeregi całe scen, wizyi, pomysłów, od których roją się poprostu dzieła Wyspiańskiego. Przychodzą nam na myśl te zuchwałe niemal symbole, jak np. owa trumna, która chwyta i przygniata swego mordercę, a raczej twórcę, króla — ów niezwykle śmiały pomysł przeniesienia akcyi całego aktu na dno Wisły — owi chłopi-mordercy, marzący o zapachu pól rodzinnych i dzbanku mleka dla spieczonych warg, orzeźwiający się w rzymskich katakombach przelaną przez siebie, ohydną im krwią. Przypominamy sobie tak genialnie prostą, a tak rodzimą, jakby z gleby chłopskiej wyrosła, fakturę „Klątwy“ i tę niezwykłą technikę „Wesela“, wychodzącą z krakowskiej szopki, rozsypującą się w szereg indywidualnych dramacików i łączącą je potem w potężny akord jednolitego dramatu narodowego. Wszak w tych dwu dzie-