Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A, Zygmuncie! Słyszałem ciebie
i natychmiast poznam, gdy usłyszę.
Niech ino się twój głos zakolebie
i, przenikliwy, wżre się w ciszę,
w ciszę pół-gwarną, pół-szemrzącą —
niech ino wpadną pierwsze tony
tą melodyją dźwięku rwącą,
już wiem, żeś ty jest w ruch puszczony,
że wołasz, wołasz: PÓJDŹCIE ZE MNĄ!
I wołasz wiek już nadaremno;
oni się, co najwyżej, zasłuchają
i oczy mgłą im łez napłyną.
A gdy ty wołasz: WZNIJDŹ, POTĘGO! —
wrażenia u nich pierwsze miną.
A gdy ty wołasz: DZIEJÓW KSIĘGO,
ROZEWRZEJ KARTY NAD NARODEM!
NARODZIE,    WRÓŻĘ,    ZMARTWYCHWSTANIESZ!
choć stoją jeszcze, choć czekają —
czekają, kiedy brzmieć przestaniesz
i ton ostatni twój zawarczy...
Gdy więc za tobą pójść nie godni,
a częstych wrażeń tęsknią głodni,
na ten użytek „tam-tam“ starczy.

Wyzwolenie.