Przejdź do zawartości

Strona:PL Wolski Włodzimierz - Poezye T. 1 (1859).pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czasem złotawym, żywym pierścieniem
Cyprysów wierzch ciemny trąca —
Lub się całuje z srebrnym strumieniem
Ustami z iskier tysiąca.

Niesłychać tutaj żałośnych jęków,
Ni się szczęk broni odzywa —
Tylko harmonja kwiecistych dźwięków
Z pieszczonej lutni wypływa.

Tylko tu dziewic kształtne postacie,
Sny pieszczot słodkich na jawie,
Z błyszczącém okiem, w powiewnéj szacie —
Tańczą po miękkiej murawie.

Czasem podniosą kwiatek rzucony,
Lub zatrzymają się w biegu, —
Wtedy z pod mglistéj, wiotkiéj zasłony
Wyjrzy pierś bielsza od śniegu. —

Chodźcie tu — gdzie was wonią uwięzi
Gaj cytryn wonnych do koła,
Gdzie złotem z poza ciemnych gałęzi.
Pomarańcz błyskają czoła.