Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
raz się dowiesz wszystkiego, synu ojca, którego ukatrupiłem sam nie wiem po co.
IZIA
(smutnie)
Niestety wiesz dobrze. Wszystko się skończyło. Nie wiem komu oddać resztki dni moich. Ten czarny książę, to była moja ostatnia nadzieja.
MÓZGOWICZ
(niespokojnie)
A ja?
IZIA
Och pan, panie profesorze będzie sobie dalej księciem liczb, alefów, tumorów n-tej klasy i innych tym podobnych stworów. Straciłam to, co mi dawało siłę w stosunku do Ciebie, profesorze. Twoja córka zastąpi mnie dla ciebie zupełnie. Taka zdolna dziewczynka!
(Tengah patrzy na nich z wzrastającem zdumieniem nie rozumiejąc nic zupełnie)
MÓZGOWICZ
Wiesz, że i mnie wykręciło się wszystko. Tak mi się zdaje przynajmniej. Dobrze, że nie zwarjowałem dotąd. Ciekawy jestem co by Alfred powiedział, gdyby mógł widzieć moje ostatnie przeżycia. Nie Alfred Green oczywiście, tylko mój pierworodny zatraceniec.