Strona:PL Witkiewicz-Tumor Mózgowicz.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MÓZGOWICZ
(opanował się zupełnie)
Możesz to umieścić w dziecinnem, futurystycznem pisemku, które redaguje Moryś. Ale na mnie niestety nie robi to już wrażenia.
IZIA
(wydyma pogardliwie usta, uchylając się księciu Tengah, który chce ją dalej całować)
Jeszcze coś lepszego ci pokażę. Ten czarny ma jakiś dziwny zapach. Nie to spleśniała bielizna, nie to suszone grzyby. O, jakież życie jest okropne! Czemuż prawdziwi ludzie są tylko dzikiemi zwierzętami, czemuż zapach ich jest wstrętny dla naszych zepsutych nozdrzy?
MÓZGOWICZ
(śmieje się bestjalsko, tryumfująco)
A widzisz europejska gąsko: kultura zwycięża.
IZIA
To jest twój tryumf. Ten czarny idjota jest wprost wstrętny. Wykręciła mi się sprężynka.
KSIĄŻĘ TENGAH
(nie rozumie dobrze co się dzieje. Do Izi)
Co mówisz, córko księżyca?
MÓZGOWICZ
(z ironją)

Ona otwiera ci skarbiec swojej kultury na ościerz. Za-