Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odjechał, a po sobie zostawił wspomnienie
Przykre — gadów ohydnych pełzające ślady.
Blizcy powiedzą o nim trwożnie: Był on blady,
A w jego głowie drzewo zła miało korzenie.

Nikt go nie mógł ukochać: mętne tajemnice
Szumiały w jego serca purpurowej jamie...
Na swem czole miał głuche, kainowe znamię,
A jego oczy smętne były, jak księżyce...

Zwykle milczał; lecz kiedy mówił, z pod kurzawy
Ciemnych pojęć, słuch łowił, przerażon do głębi,
Namiętny, w ciężkiej ciszy, ostry krzyk jastrzębi,
A wzrok dojrzał lecący puch z gołębic, krwawy...

Wszyscy odeń stronili, nie mając ochoty
Być w kręgach jego myśli: więc, w kącie komnaty,
Sam jeden ze swym cieniem, dziwne poematy
Układał, pisząc węglem smutku i zgryzoty...