Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wnętrzności rękodzielnika, który ulepił kształt pierwszego człowieka. O Makareuszu! ludzie i centaury Uważają za twórców krwi swojej owych zdzieraczy przywilei nieśmiertelnych, a może wszystko, co zewnątrz nich się porusza, jest tylko kradzieżą dokonaną na ich szkodę, lekkim szczątkiem ich natury, zaniesionym w dal, jak nasienie lecące w wszechmocnem tchnieniu przeznaczeń? Głoszą, iż Egeusz, ojciec Tezeusza, ukrył pod ciężarem skały nad brzegiem morza, pamiątki i znaki, po których mógłby syn kiedyś rozpoznać swoje pochodzenie. Bogi zazdrosne zakopały głęboko świadectwo powstawania rzeczy, ale z brzegu jakiegoś oceanu strąciły skałę, która je pokrywa, o Makareuszu!«
Taką była mądrość, ku której wiódł mię wielki Chiron. Ostatecznej dobiegłszy starości, centaur żywił w swym duchu najwznioślejsze słowa. Biust jego, Jeszcze śmiały, ledwie upadał mu ku bokom, z ponad których wznosił się lekko schylony, jak dąb zasmucony burzą; a sprężystość nóg jego nieznacznie ucierpiała ze stratą lat. Rzekłbyś, zachował resztę nieśmiertelności otrzymanej od Apollina, lecz którą zwrócił był temu bogu.
Co do mnie, o Melampie! pogrążam się w starość, spokojny, jak gasnące gwiazdy. Zachowuję dosyć odwagi, by piąć się na wirchy skalne, gdzie nieraz do późna przybywam, patrząc to na dzikie I niespokojne chmury, to na dżdżyste Hyjady, wra-