Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chane przez wiatr w najodleglejszej Scytyi, nie są płochliwsze od ciebie, ani smutniejsze wieczorem, z odejściem Akwilonu. Szukaszli bogów, o Makareuszu! i skąd powstali ludzie, zwierzęta i źródła ognia powszechnego? Lecz stary Ocean, rodzic wszystkiego, zachowuje w sobie samym te tajemnice, a nimfy otaczające go, tworzą przed nim, śpiewając, krąg wieczysty, by ukryć to, coby się wymknąć mogło jego wargom wpółotwartym we śnie. Śmiertelni, którzy przez cnotę swoją wzruszyli bogów, dostali z rąk ich liry, aby czarować narody, albo nowe nasienia, aby je wzbogacać — lecz nie z ich ust niezłomnych.
Od pierwszej mojej młodości Apollo skierował mnie ku ziołom i nauczył wydobywać z ich żył soki dobroczynne. Odtąd pozostałem wiernie w tem wielkiem górskiem mieszkaniu, gdzie niepokój nieraz mię ogarnia — lecz wtedy zwracam się do roślin i dzielę się z innemi własnościami, które w nich odkrywam. Czy widzisz stąd łysy szczyt góry Oety? Alcyd ogołocił ją, aby stos sobie zbudować. O Makareuszu! półbogi, synowie bogów, rozciągają skóry lwów na stosach i trawią się na górach. Trucizny ziemi zakażają krew otrzymaną od nieśmiertelnych! A my centaury, poczęci przez śmiałego śmiertelnika w łonie mgły, bogini podobnej, czego mielibyśmy się spodziewać od Jowisza, który spiorunował ojca rodu naszego? Sęp bogów rozdziera nieustannie