Przejdź do zawartości

Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chaosa bytnost' dowremiennu iz biezdn Ty wiecznosti wozzwał... Czy ty to rozumiesz, Bronek?
— Ja???... — zadziwił się koleżka, brwi wysoko podnosząc i oczy wytrzeszczając. Twarz jego przybrała przytem taki wyraz, jaki miałoby oblicze żebraka, którego-by niespodzianie zagadnięto: — Czy masz przy sobie sto tysięcy dukatów?
Po chwili, skupiwszy myśli, zapewnił z wielką powagą:
— Tego, mój drogi, nikt nie rozumie...
I dodał jeszcze z naciskiem.
— Tego nie rozumie nawet sam Jastrebow!
— Czemuż więc, czemuż — zapłakał Sprężycki — to właśnie na popis mi zadał?
Tamten, pomyślawszy trochę, osądził:
— Widać miał złość do ciebie.
— Tak jest, niezawodnie — potwierdził Sprężycki.
— Nawet wiem, skąd to poszło. Na imieniny matki wysmarowali mi włosy pomadą różaną. Przyszedłem do klasy w nowym mundurze i w butach, na glanc wypucowanych. Jastrząb miał pierwszą lekcyę. Obejrzał mnie całego, głowę mi obwąchał — gęba rozszerzyła mu się od ucha do ucha, i powiedział: — Wot frantik paljaczok!... Odtąd mnie nienawidzi.
Kolega pokiwał głową w milczeniu, na znak kommizeracyi.
— Ale, ale! — podjął tamten. — Powiedz mi, Bronek, co to znaczy po moskiewsku frantik?