Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia lekarstw, zmieniania okładów, sen pokonał. Słychać tylko szelest wahadła zegarowego, cykanie »repetiera«, miarowe oddechy śpiących.
Przez okna, niedość szczelnie zasłonięte roletami, zagląda noc, czarna jak kir na katafalku. Co pewien czas, zegar na wieży Farskiej bije przeciągle godzinę. Daleko, na krańcach miasta, nawołują się warty wojskowe — głos ich drżący, smutny, oddaleniem stłumiony przedziera się przez ciemność, jak ostatni jęk konającego...
Śmiertelnie lęka się tych chwil chory chłopczyna. Gdyby przynajmniej skrócić je mógł książką lub rozmową! Niestety, i rozmawiać z kim nie ma i czytać mu nie wolno.
Dowiedział się o tem przyjaciel. Jakże nie ulżyć cierpiącemu! jakże nie pocieszyć opuszczonego! I oto niemal codziennie przesiaduje przy chorym do północy, książki mu czyta, zabawia go opowiadaniem — nawet panią Sprężycką w podawaniu lekarstwa wyręcza.
Dopiero, gdy chory uśnie, Dembowski wysuwa się na palcach z pokoju, budzi zdrzemniętą, czekającą nań w kuchni Marysię i w towarzystwie sługi, niosącej zapaloną latarnię, pustemi, ciemnemi uliczkami, powraca do domu. Matka czyni mu głośne wyrzuty, łaje go, odmawia mu wieczerzy — ale poczciwy chłopiec, zaprzysiągłszy koledze przyjaźń, wszystko dla stwierdzenia jej ścierpieć jest gotów.
Jednego dnia przyszedł smutny, pobladły,