Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dami — wygląda przez okna obojętnie, po stoicku poświstując lekko, jakby jej ten ruch wcale nie dotyczył.
Profesor Salamonowicz, ruchliwy, nerwowy, biega szybko w prawo i lewo, na górę i na dół, do wszystkich klas zaglądając, do pośpiechu nagląc. Profesor Izdebski, poważny, zatabaczony, w granatowym fałdzistym, szeroko rozpostartym płaszczu z peleryną, z podciągniętemi wysoko, dla oszczędności, nogawicami, sunie środkiem korytarza, między dwoma rzędami mundurków, kołysząc się lekko na dużych, płaskich stopach, w obuwiu z grubej, juchtowej skóry, ze startymi doszczętnie napiętkami. Nosowym, przyciszonym głosem strofuje malców, rzucając im co chwila swe ulubione hasło:
— Baczność!... uwaga!...
W kilka chwil później, długim, półciemnym korytarzem, nakształt długiej, niebieskiej, o srebrnych centkach liszki, posuwa się cała szkoła, szeleszcząc rytmicznie stopami. Wpłynęła bocznem wejściem do kościoła i skupiła się w prawidłowych czworobokach tuż przy prezbiteryum, dla wysłuchania »mszy studenckiej«, odprawianej przy wielkim ołtarzu codziennie, z wyjątkiem miesięcy zimowych, przed lekcyami.
Pod wysokiem sklepieniem, w zagłębieniach ołtarzy, na chórze, zawsze pełnym mroku, czają się jeszcze resztki nocy i snu. »Nowozaciężnym« pierwszoklasistom, niewyzwolonym całkowicie