Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W gaju za miastem obrzęd dopełniała święty.
Wzywa cienie na próżnym grobowcu z darniny,
Gdzie stoją dwa ołtarze, wieczne łez przyczyny.
Gdy mnie i na mnie znaki trojańskie postrzegła,
Od strwożonej tym dziwem przytomność odbiegła;
Pada, i w okamgnieniu duch uleciał z ciała,
I ledwie długo potem tak się odezwała:
Tyżeś to? tważ to postać? lub się marą pieszczę?
Zacny synu bogini żyjeszże to jeszcze?
Lub jeżeli przed sobą cień twój tylko baczę,
Gdzież mój Hektor?... to mówiąc i jęczy i płacze.
Na ten głos, przenikniony ogromem boleści,
Ledwiem tak w przerywanej odpowiedział treści:
Nie wątp, prawda istotna twym oczom się jawi,
Tak jest, żyję, lecz nędza życie moje trawi.
Po tak wielkim małżonku spadłszy na stan wdowi,
Jakiemuż uledz wreszcie musiałaś losowi?
Hektor-li, czy też Pyrrus w sercu twojem włada?
Na to spuściwszy oczy zcicha odpowiada:
Jak tej córy Priama dola była błoga,
Co poległa u Troi na mogile wroga!
Nie była na łup wstydny losem wyciągana,
Ni się w więzach dotknęła łoża swego pana.
My po zgonie ojczyzny przez niejedno morze,
Dumę rodu Achila unosząc w pokorze,
W pętach Pyrra dzikiego byłyśmy wleczone;
Lecz gdy on potem w Sparcie pojął Hermionę,
Mnie brankę na Helena spuścił niewolnika.
Wtem Orest, którym wściekłość pomiatała dzika,
Gdy wydarta małżonka zemstę w nim rozżarzy,
Zabija niebacznego u Feba ołtarzy.
Na Helena część kraju jemu poruczona
Spadła po zgonie Pyrra. Ten ziomka Chaona