Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wnet do Strofad przybijam ocalony z fali;
Takiem imieniem Grecy wyspy te nazwali.
Wielkiem morzem iońskiem brzeg ich się napawa;
Harpie tam mieszkają i Celeno krwawa,
Odkąd im Fineasa zawarły się progi
I odkąd dawne stoły opuściły z trwogi.
Sroższych plag nad te widma, z piekielnych otchłani
Nie zesłali bogowie na świat zagniewani.
Dziewic mają oblicza, odchód ich wszeteczny,
Ostre ręce, a twarze głód wyniszcza wieczny.
Tam ledwieśmy do portu przybili szczęśliwie,
Stado wołów opasłych widzimy na niwie,
Dalej w łąkach bez stróża buja kóz gromada.
Każdy więc z nas na łup ten z orężem napada,
Każdy bogów do działu i Jowisza wzywa.
Stawiamy w brzegach stoły, zjadamy mięsiwa;
Wtem wypada z gór bliskich tłum potwór obrzydły.
Szerząc świsty straszliwe niezmiernemi skrzydły,
Szarpią jadło, plugawią wszystko przez dotknienia:
Okropny jest ich odgłos, jadowite tchnienia.
Więc pod wklęsłą opokę ztamtąd uchyleni
Stawim stoły pod drzewa w nieprzenikłęj cieni
I wzniecamy przygasłe na ołtarzach żary.
Lecz znów z tajnych kryjówek sypią się poczwary,
Wszystko stopy krzywemi depce hydna rzesza,
I z plugastwem swych pysków strawy nasze miesza.
Natychmiast towarzyszom znak do broni daję
I wojną gromić każę hydnych potwór zgraję.
W okamgnieniu rozkazy wypełnili moje,
Mieczy w trawie dobyli i ukryli zbroje.
Gdy więc w brzegach Harpie jęły szerzyć wrzawy,
Trąbą Mizen z pagórka dał znak do rozprawy.
W nowe wałki Trojanów zapęd wiedzie skory,