Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A mroźne po mem ciele rozlały się poty)
Więc się z łoża porywam, korne wznosząc ręce.
Czynię modły i dary w czystym ogniu święcę,
Potem umysł Anchiza utwierdzam troskliwy
I porządkiem zjawione opowiadam dziwy.
Przypomniał sobie Anchiz dwie w tym rodzie głowy,
Postrzegł, że w dawnych dziejach błąd popełnił nowy;
Synu, rzekł, losem Troi nękan bez wytchnienia!
Sama mi te Kassandra wróżyła zdarzenia,
A rozwodząc się dla nas z wieszczby prorockiemi,
Z Hesperią italskiej dotykała ziemi.
Któżby rzekł, że tam kiedyś przybiją Trojanie?
Kogóż tknęło Kassandry wieszcze objawianie?
Nie zbłądzim, gdy za Feba pójdziemy skinieniem.
Rzekł, i usłuchaliśmy wszyscy z uniesieniem,
A zostawiwszy kilku rodaków w tej ziemi,
Krajem morze rozległe sztabami krzywemi.
Gdyśmy już na bezdenne zabrnęli przestworza
I nic nie widzieliśmy prócz nieba i morza,
Wtem deszcz lunął i straszne opadły nas słoty
Rozciągnąwszy po wodach ogromne ciemnoty.
Dmą wiatry, góry wznosząc na morskiej przestrzeni,
Po rozległych otchłaniach błądzim rozproszeni.
Dzień i niebo zasłonił mrok nocy ponury,
Jaśnieją błyskawice przez rozdarte chmury.
Płyniem, gdzie nas unosi rozhukane morze;
Dnia od nocy Palinur rozpoznać nie może.
Trzy doby wśród ciemnoty burza nami ciska,
Trzy nocy żadnej gwiazdy światełko nie błyska;
Dnia dopiero czwartego ląd zdala widzimy
I powstające góry i wzniesione dymy.
Spadły żagle, do wioseł bierzem się w zawody,
Sieką pilni majtkowie pieniące się wody.