Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak, gdy z swych brzegów rzeka wystąpi szumliwa
I gdy wzdęta falami groble porozrywa;
W niepowściągnionym biegu pęd rozszerza skory,
Rwąc z sobą żyzne role, trzody i obory.
Zaciekłego Pyrrusa na Trojan zagubę,
Atrydów i z stem niewiast widziałem Hekubę,
Widziałem i Priama, gdy zbiegł przed ołtarze,
Rozlewając krew własną po święconym żarze;
Stracił łożnic pięćdziesiąt, prawnuków nadzieję,
I gmach pyszny, co wewnątrz od złota jaśnieje,
Którego barbarzyńskie dostarczyły kraje;
A czego nie tknął ogień, niszczyły Danaje.
Los Priama ciekawość wzbudzi może twoją:
Gdy ujrzał co się stało z pokonaną Troją,
Gdy widział domu swego pogwałcone progi
I postrzegł wśród przybytków pustoszące wrogi,
Porwał miecz nieprzydatny, a zbrojnej odzieży
Odwykły, w gęstwę Greków na śmierć pewną bieży.
W środku gmachów stał ołtarz pod nieba wzniesiony;
Tuż przy nim laur odwieczny. Ten swemi ramiony
Użyczał przyjaznego dla Penatów cienia;
Tam Hekuba z córkami szukała schronienia;
Jak trwożne gołębice burzą rozpłoszone,
Do bóstw swoich posągów dyszą przytulone.
Widząc, że letni Priam wdział młodzieńczą zbroję:
Cóż, rzecze, nędzny mężu zwiodło myśli twoje?
Poco miecz ten podniosłeś? gdzież twój zapęd mierzy?
Innych sił, innych czas ten wymaga rycerzy.
Jużby nic nam nie pomógł i mój Hektor drogi;
Chodź tu, razem zginiemy, lub nas zbawią bogi.
Te słowa rzekłszy, starca w późnej wieku dobie
Bierze i na ołtarzach umieszcza przy sobie.