Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Alsa, co przez szyk pierwszy szukać chciał uchrony,
Podalir gołym mieczem ściga uzbrojony.
Wnet on w sam środek czoła siekierą nań cisnął,
Aż się po całej zbroi płynny mózg rozprysnął;
Twarz rozdartą do brody sen żelazny tłoczy
I w nieprzespanej nocy zagasły mu oczy.
Wtem z bezbronną prawicą, z obnażoną głową,
Enej pobożny Teukrów taką karci mową:
Gdzież biegniecie, zkąd takie niesnaski powstały?
Wstrzymajcież srogich gniewów zgubliwe zapały.
Już zawarte przymierze niecofną ustawą;
Mnie samemu przystoi walką stoczyć krwawą.
Złóżcie trwogą; niech dłoń ta utwierdzi przymierze:
Mnie tylko przysądzonym został Turn w ofierze.
Wśród tych słów, lotna strzała Eneja dosięga.
Jaka dłoń ją popchnęła lub jaka potęga?
Czy na wojsko Rutulów taką sławą zsyła
Traf albo jakie bóstwo? niepewność pokryła.
Czas chwałą tego czynu swym przytłoczył cieniem,
I nikt chełpić się nie śmiał Eneja zranieniem.
Widząc Turn zchodzącego z placu walk Eneja,
Bacząc wodzów zmieszanie, wzrosła w nim nadzieja.
Wnet koni i oręża dumnym głosem wzywa
I wskoczywszy na rydwan za lejce porywa.
Biegnąc wielu rycerzom zgon zadaje srogi,
Wielu ściele na ziemią wpółumarłych z trwogi;
Obala szyk nie jeden wozem swym rozbity
I topi w pierzchających wydarte dziryty.
Jak, gdy nad brzegiem Hebru do wojennej sprawy
Pędzi konie i w tarcze Mars uderza krwawy;
One w polu otwartem biegną przed wiatrami,
Brzmią krańce Traków kraju pod ich kopytami;
Wkoło orszak okropny spieszy w Marsa ślady,