Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żadna siła Ewandra wściągnąć nie jest w stanie:
Wbiegł w środek, wstrzymał mary i sam upadł na nie.
Tkwiąc na zwłokach, łzy leje, wydaje jęczenia;
Ledwie mu żal w tych słowach dozwala ulżenia:
Takież to były, synu, przyrzeczenia twoje,
Że przezorniej wystąpisz na okrutne boje?
Jaki powab unosi ku nieznanej chwale,
Znałem, jaka jest słodycz w pierwszych bitw zapale;
Do tegoż próby bojów twą młodość przywiodły!
Żaden z bogów na moje nie miał względu modły.
Żono, z którą mię święte łączyły ogniwa,
Żeś zgasła przed tym żalem, jakżeś ty szczęśliwa!
A ja, ojciec płaczący na syna pogrzebie,
Dożywszy takiej straty, przeżyłem sam siebie!
Czemuż z Teukrym nie poszedł! z Rutulów pogromu
Mnie, nie syna, ten orszak odniósłby do domu.
Nie winię z wami, Teukry, związków, ni przymierza;
Słusznie tę siwą głowę grom taki uderza.
Lecz gdyś miał ledz przed czasem pod śmierci ciosami,
Za cóż wprzódy, nabiwszy Wolsków tysiącami,
Nie ległeś wiodąc Teukrów do latyńskiej ziemi.
Ni ja cię uczczę, synu, obrzędy innymi
Nad te, co zdziałał Enej i wielcy Frygowie
I całe wojsko Tusków i jego wodzowie.
Oto łupy z tych, którym srogieś zadał zgony!
Tuż pień Turna broniami stałby osłoniony,
Gdyby mi wiek dał uczuć w siłach porównanie.
Czegóż was od walk nędzny wstrzymuję, Trojanie?
Odnieście władzcy swemu to, co tu słyszycie:
Jeźli po zgonie syna zmierzłe wlekę życie,
Sprawia to jego ręka. Dla ojca i syna
Niech da Turna: wtem będzie otucha jedyna;