Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Idźcie i nędznych ziomków zdajcie ogniom ciała.
Rzeki Enej; a wysłańcy zdumiali i niemi
Z obliczami ku sobie stoją zwróconemi.
Potępiający Turna młodzieńcze zamiary
Drances na taką mowę odpowiada stary:
Wielki z sławy, z dzieł większy, jakaż cześć stosowna
Jaka chwała, o mężu, z niebem cię porówna?
Słusznościż czy spraw[1] boju mam się dziwić wprzódy?
My twe słowa w ojczyste odniesieni zagrody,
Sprzymierzym cię z Latynem, jeźli na sposobie
Nie zbędzie: innych związków niech Turn szuka sobie.
Wesprzem z chęcią twojego grodu założenie
Znosząc na barkach własnych węgielne kamienie.
Głos ten wszyscy stwierdzają przychylnymi tony;
Stawa na dni dwanaście rozejm uchwalony.
Trojanie bez obawy wojennych zapasów
Biegną wraz z Latynami do gór i do lasów;
Jasion cięty toporem dźwięk wydaje głośny,
Wzbite aż do gwiazd jasnych upadają sosny,
Wonne cedry ostremi pokrajane piły
I twarde dęby z jękiem koła przewoziły.
Już wieść, łzy uprzedzając co się przelać miały,
Zgon syna w dom Ewandra i w gród niesie cały,
Głosząc go wprzód zwycięzcą po latyńskim kraju.
Biegną do wrót Arkady i według zwyczaju
Rwą pogrzebne pochodnie; blask ognia straszliwy
Oświeca całą drogę i rozległe niwy.
Naprzeciw nim Trojanie powoli ciągnący
Łączą z gminem Arkadów orszak swój płaczący.
Gdy matki przybliżonych ku murom ujrzały,
Jękiem i utyskami gród wzruszają cały.

  1. Sic. P. W.