Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zginie, chociaż z naszego pochodzi plemienia,
Choć czwarty przodek Pilumn połączą go z bogi,
Chociaż dary hojnymi twe obciążał progi.
Na to władzca Olimpu krótko odpowiada:
Jeźli chcesz, by się jego przewlekła zagłada,
Zdolnym mię do ziszczenia sądząc twej nadziei,
Unieś Turna i wyrwij z grożącej kolei;
Wtem tylko na twą prośbę władzy mej udziele.
Lecz jeźli pod nią wyższe ukryły się cele,
Jeźli bieg całej wojny zwrócić chcesz przezemnie,
Jeźli ufasz ją zmienić; ufasz nadaremnie.
Na to łzami zalana Juno mu odpowie:
Gdybym serce nie gorycz w twojem czuła słowie,
Gdyby pewna dni jego zastrzegła opieka....
Lecz mylę się lub Turna srogi koniec czeka.
Bodajby mię fałszywe dręczyły obawy,
Bodajbyś wyrok ostry zmienił na łaskawy!
To rzekłszy, z górnych niebios, skryta w ciemnej chmurze
Spada, płosząc przed sobą i wiatry i burze;
Stawa pośród Latynów i Teukrów zebrania
I wraz zbroją trojańską lekki cień osłania.
Udaje kształt Eneja przez dziw znakomity,
Puklerz i z boskiej głowy spływające kity,
Zmyśla chód i głos jego, a dźwięki bez treści
Nakształt mowy istotnej w usta jego mieści:
Takie mary wzlatują po zagładzie ludzi,
Takiemi postaciami sen w marzeniach łudzi.
Wtem widmo wylatuje przed zastęp czołowy,
Bronią i zuchwałemi drażniąc męża słowy.
Turn mu grozi i rzuca oszczep wymierzony;
Widmo zwraca się nazad, w inne dążąc strony.
Gdy Turn mniema, że Enej tył przed nim podaje,
Czcza ufność w sercu jego natychmiast powstaje.