Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy Liger zapalony takie dźwięki szerzył,
Enej, nie nie odrzekłszy, oszczep nań wymierzył.
Już Lukag pędzi konie razami oręża,
Już z woza lewą nogę do walki wypręża;
Wtem mu spód świetnej tarczy wskroś pocisk rozrywa
I od lewego boku pachwinę przeszywa.
Padł pół martwy z rydwana, srogim pchnięty ciosem,
A Enej tak do niego ostrym rzecze głosem:
Ni cię bieg twych rumaków zgubił opieszały,
Ani się nieprzyjaciół cieniem zestrachały;
Sameś z twego rydwana zeskoczył skwapliwy.
To mówiąc porwał konie. Liger nieszczęśliwy
Zrzucon z woza, wyciąga bezbronną prawicę
Przez te, rzekł, co cię na świat wydały rodzice,
Przez ciebie, mężu Troi, błagam twej litości.
Enej na mnogie prośby odrzeknie wkrótkości:
W różnym wcale przed chwilą mówiłeś sposobie;
Zgiń i niechaj brat brata nie odstąpi w grobie.
Rzekł, i duszy przybytek, mieczem pierś otwiera.
Takie klęski wódz Trojan w polach rozpościera
Nakształt wód spadających, nakształt ciemnej burzy.
Wreszcie młodzież z Askaniem z murów się wynurzy.
Wtem Jowisz do Junony tak mówić poczyna:
Siostro moja i razem małżonko jedyna!
Wenus-li to, jak twemi twierdziłaś słowami,
Wspiera Trojan odwagę? nie działająż sami,
Dufni wśród przygód wojny w męztwie dusz, w orężu?
Na to Juno pokorna: najwdzięczniejszy mężu,
Pocóż trapić tę, która drży na głos twój cała?
O! gdyby miłość moja dawną władzę miała,
Nie wzbroniłbyś wszechmocny z pola walk oddalić
I dla Dauna rodzica dni Turna ocalić.
Dziś on na łup Trojanom pójdzie bezwątpienia,