Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Napróżno pocisk ciepły z rany swej wyrywa;
Jedną drogą z Pallasa dusza z krwią upływa.
Padł na ranę, zagrzmiało zbroi jego brzemię,
Ginąc zgryzł krwawym zębem nieprzyjazną ziemię.
Nachylony ku niemu Turn w ten sposób mówi:
Zanieście Arkadyjcy głos ten Ewandrowi:
Odsyłam mu Pallasa pod domowe strzechy,
Dozwalając pogrzebu i czci i pociechy;
Za gościnność Eneja dał ofiarą drogą.
Rzekł i trupa bladego lewą zdeptał nogą,
Zdarł pas wielkiej wartości, z obrazów wyrytych
Nocnej zbrodni, młodzieńców w łożnicach pobitych;
Te w złocie Eurycego wydał kunszt rozgłośny.
Z takiego łupu Turnus pyszni się radośny.
O ślepy na los przyszły człowieczy rozumie,
Jak twój szał miary w szczęściu zachować nie umie!
Przyjdzie czas, gdy Turn w żalu, że Pallas nie żyje,
Zgon ten i dzień i łupy przekleństwem okryje.
Ziomki, którym łez rzewnych i jęków nie starczy,
Niosą zwłoki Pallasa złożone na tarczy.
O przedmiocie ojcowskiej boleści i chluby
Dzień ten pierwszym był tobie do walki i zguby.
Pocóżeś sam porzucił gmin rutulskiej młodzi!
Już nie wieść takiej klęski Eneja dochodzi,
Lecz ma pewność okropną. W smutnym rzeczy stanie
Wsparcia jego zachwiani wzywają Trojanie.
Niszcząc wszystko, przez wrogów przedziera się rządy
I pysznego z klęsk nowych szuka Turna wszędy.
Pallas z ojcem ustawnie stawa mu przed oczy
I gościnność przyjęta, która ich jednoczy.
Czterech żywych młodzieńców zabiera z Sulmony,
Równy poczet z Ufensu został zachwycony;