Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tam tarcze; zewsząd walki powstają zażarte.
Tak pędzone z zachodu na ziemskie posady
Biją deszcze, tak morza gęste tłuką grady,
Gdy groźne wiatrem burze puści Jowisz z góry,
Wysypie nawałnice i rozszarpie chmury.
Pandar razem z Bitysem Alknora synowie
W leśnym zahartowani przez matkę wychowie,
Sosnom, górom ojczystym młodzieńcy zarówni,
Bramę przez rozkaz wodza zdaną ich warowni
Otwierają: broń pewna męztwo ich ośmiela
I zwabić w środek murów chcą nieprzyjaciela.
Sami w lewo i w prawo tuż przy wieżach stoją,
Świetni z kit pływających i okryci zbroją.
Tak nad wdzięcznym Atezem lub nad Padu brzegiem,
Których czysty nurt szybkim nie zmącony biegiem,
Stoją dwa pyszne dęby, a nietknięte szczyty
Pomiędzy niebieskimi kołyszą błękity.
Biegną Rutule, bramy spostrzegłszy otworem.
Kwercens, Akwikol broni ozdobny wytworem,
I Tmar zuchwałej duszy z marsowym Hemonem,
Lub w samych wrotach rychłym obaleni zgonem,
Lub podali przed wrogów zastępami tyły.
Wtedy się sroższym gniewem serca rozpaliły;
A gdy się w jedno miejsce Trojanie skupili,
Walczyć i postępować odwagi nabyli.
Gdy wówczas z innej strony bitna Turna ręka
Utrudza nieprzyjaciół, srożeje i nęka,
Wieść odbiera, że Teukrzy przez walki zażarte
Wrą, nastają; że nawet bramy ich otwarte.
Wnet, co zaczął, porzucza; gniew go straszny pali;
Leci do wrót, przy których dumni bracia stali.
Bękarta Sarpedona naprzód, Antypata,
Co mu pierwszy wpadł w oko, ciosem swoim zmiata.