Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I na wyniosłych wieżach stoją zasmuceni.
Głowy zacnych młodzieńców aż nadto im znane
Widzą tkwiące na dzidach i krwią czarną zlane.
Wtem sława przez gród trwożny szybując skrzydlata
Do matki Euriala z złą wieścią przylata.
Wnet ducha z ciała nędznej pogłos jej odpędza:
Padły z rąk jej na ziemią iglice i przędza,
Wylatuje nieszczęsna z niewieścimi krzyki,
Rwie włos, biegnie bez zmysłów na mur, między szyki,
Nie zważa na głos mężów, na trwogę, pociski;
Leci i wzrusza nieba srogimi utyski.
Takiegoż to cię, synu, oczy me ujrzały!
Taż to z ciebie podpora na mój wiek zgrzybiały?
Mógłżeś okrutny samą porzucić mię śmiele?
Ani do spieszącego na przygód tak wiele,
Raz ostatni przemówić matce dozwolono;
Psom i ptakom latyńskim na łup cię rzucono!
Obcą ziemię niestety ciało twoje tłoczy;
Ni cię matka pogrzebła, ni zawarła oczy,
Ni obmyłam ran twoich, ni w szaty okryła,
Którem ci słodząc wiek mój dzień i noc spieszyła.
Gdzież pójdę? którejż ziemi teraz się dostało
Zatrzymać posiekane członki twe i ciało?
Toż mi to z siebie wracasz o synu jedyny?
Za temże szłam przez lądy i morskie głębiny?
Ku mnie pierwszej, przez litość, ciosy wymierzajcie,
Mnie pierwszej, o Rutule, śmierć srogą zadajcie!
Lub ty, o bogów ojcze, miej litość nademną
I gromem zmierzłą głowę w przepaść zepchnij ciemną,
Jeźli srogich dni z innej nie zakończę ręki.
Płacz ten, wzruszył umysły: zewsząd słychać jęki,
Żądza walk poniewolnym wątleje oporem.
Wnet szlochającą Idej porywa z Aktorem,