Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz, jeźli traf, lub bóstwo w tak przeważnem dziele
Narazi mię na ciosy, jakich nazbyt wiele
Los w podobnych zamiarach na śmiertelnych miota,
Chcę, byś mię przeżył, boś ty godniejszy żywota.
Niech mię ma kto wykupić, lub w ciężkiej potrzebie
Odbiwszy moje zwłoki, niechaj je pogrzebie;
A jeźli tego nawet nie dokaże siłą,
Niech mię nieprzytomnego obdarzy mogiłą.
Nie chcę i matki twojej obarczać żałobą,
Co jedna z tylu matek wszędy idzie z tobą,
Ni wielkiego Acesta wstrzymały ją grody.
On na to: pocóż płonne zgromadzasz powody?
Nic mych zdań nie poruszy. Spieszmy więc do dzieła.
Wtem straż zbudził; ta bramy w porządku zajęła.
Porzuca stanowisko i przy Niza boku
Wraz do namiotu króla w spiesznym dąży kroku.
Już zwierzęta rozlane w przestwór świata cały,
Trosk swych ogrom i trudów we śnie zatapiały.
Lecz młódź Trojan wybrana i pierwsi wodzowie
W ważnej o sprawach państwa radzili namowie,
Co czynić, jak Eneja ostrzedz nieodwłocznie.
Trzymają tarcze w rękach, a o długie włócznie
Wsparci stoją, w obozie. Wtem radzie donoszą,
Że Nizus z Eurialem wysłuchania proszą;
Że chcą wnieść sprawę, która losy ustanowi.
Wpuścił Jul i wraz mówić rozkazał Nizowi.
Ten począł: o Trojanie, rozważcie rzecz ściśle
I nie sądźcie po latach o naszym zamyśle.
Sen z winem umilkłymi włada Rutulcami;
Już miejsce do wycieczki przejrzeliśmy sami:
Jest przy bramie nadmorskiej, gdzie dwie dróg się schodzi;
Rzadkie ognie, dym czarny samych gwiazd dochodzi.
Jeźli nam wolne będzie z przygód korzystanie,