Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z was, wybrani, któż pójdzie krajać wał żelazem,
Kto uderzy w przelękły obóz ze mną razem?
Nie trzeba naw tysiąca, ni zbroi Wulkana.
Niech wyjdzie moc Etrusków z Teukrami związana:
Nie skradniem Palladium ohydnem bezprawiem,
Ni nocą w straży zamku ręce nasze skrwawim,
Ni się w końskim kadłubie skryjem sztuką zdradną;
Lecz te mury w dzień, ogniem otoczone padną.
Niech nie sądzą, że walczą z greckiemi chłopięty,
Których wściągał lat dziesięć Hektor nieugięty.
Teraz gdy część dnia lepsza spełnioną została,
Ztąd co zaszło radośni, pokrzepcie swe ciała;
Potem niech będą męże do boju gotowi.
Wnet u bram stawić straże zleca Mezapowi,
I mur ogniem otoczyć. By się zawdy miastu
Przyglądać, robi wybór z Rutulów czternastu:
Każdy z nich ze stu ludzi ma huf znakomity
Złotem i szkarłatnemi ozdobiony kity.
Ciągną; jedna po drugiej zmienia się drużyna;
Leżąc, czary miedziane wypróżniają z wina
W chwili wolnej od trudów. Ogień zewsząd błyska;
Spędza straż noc bezsenną przez różne igrzyska.
Widzą to z wałów Teukrzy, trwoga nimi miota;
Strzegą więc górnych murów, oglądają wrota,
Wzmacniają twierdze, mosty, gotowi do sprawy.
Rządzi, przynagla Meuest i z nim Sergest żwawy:
Tych Enej, jeźli jaka przeciwność ugodzi,
Wskazał władzcami rzeczy i wędzidłem młodzi.
Każdy huf na mur losem wstępuje wybrany,
Wszyscy dane zlecenia pełnią naprzemiany.
Strzegł bramy syn Hirtaka Nizus, znakomity
W bitwach na lekkie strzały równie jak dziryty;
Tego Ida łowczyni z Enejem wysłała.