Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do nimfy Egerii w las wysławszy dziki;
By tam gajów italskich otoczony cieniem
Wiódł dni skryte pod obcem Wirbia imieniem;
Gdzie do boskiej świątyni i gajów Diany
Wszelki przystęp rumaków wiecznie zakazany
Za to, że morskich potwór uląkłszy się w biegu
I rydwan i młodzieńca rozniosły na brzegu.
Mimo tego syn Wirba bystre wiatronogi
Ujeżdżał i na wozie w bój pospieszał srogi.
Sam Turn, z kształtu dorodny i z bronią gotową,
Idzie między pierwszymi, wyższy od nich głową.
Szyszak jego trójkity, a na nim się wspiera
Ogniem Etny z paszczęki zionąca Chimera;
Która tem srożej grozi i płomienie miota,
Im bardziej w krwawych bojach wre mordów ochota.
Tarczą jego zdobiła na złocie wyryta
Jo, raz krówka z rogami, drugi raz kobieta,
I Argus, w straż którego została oddana,
I ojciec Inach rzekę toczący ze dzbana.
Straszna chmara za Turnem sypie się piechoty;
Zgromadzają się w polach puklerzowych roty:
Młódź Argiwów, Arunki i dawne Sykany,
Różnobarwe Labiki, Rutule, Sakrany,
I ci, co Tybru gaje, brzeg Nurniku żyzny,
I co krają rutulskie pługami wyższyzny,
Górą Cyrcy i role, którym prawa daje
Jowisz, co feronejskie umiłował gaje;
Gdzie czarne Satur bagno, gdzie po wziętym torze
Przez straszne doły wpada zimny Ufens w morze.
Prócz tych z Wolsków narodu Kamilla nadchodzi,
Prowadząc świetny zastąp i huf konnej młodzi;
Ani jest wzorem niewiast dłoń jej nałożona
Do krosienek Minerwy, albo do wrzeciona,