Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sterczy las czarny żeleźć, błyska miedź oręża
I w obłokach słoneczne odbija promienie.
Tak gdy pierwszy wiatr morskie pobieli przestrzenie,
Burzy się zwolna woda, powstaje stopniami
I od bezdennych głębi równa się z gwiazdami.
Tu Almon, syn Tyreja, z wrostu okazały,
Pada przed pierwszą rotą od świszczącej strzały;
Gdy z rany tkwiącej w gardle hojna krew wybucha,
Nęka w nim władzę głosu i lekkiego ducha.
Wkrótce zgon wielu mężów wkoło go otacza;
Galez sędziwy, co się obrał za jednacza,
Najbogatszy z Auzonów; zbyt rzadkim obrazem
Najsprawiedliwszym z ludzi mieniono go razem.
Pięć stad owiec i bydła pasło jego pole,
A stem pługów przewracał żyzne swoje role.
Gdy się z obu stron toczy walka obojętna,
Jędza danych Junonie przyrzeczeń pamiętna
Wznieciwszy pierwsze boje, bacząc krwi strumienie
W niebieskie z Hesperii ulata przestrzenie
I temi słowy z pychą rzecze do Junony:
Ogień wojny niezgodą widzisz rozżarzony;
Każ teraz, niechaj zawrą związek pożądany.
Gdy bowiem krwią Italców zmazałam Trojany,
Jeszcze, jeźli chcesz resztę oddać mej opiece,
Wieściami bliskie grody do wojny podniecę;
Rozsrożonym umysłom żądzy walk udzielę,
Wzbudzę chęć wsparcia, pola orężem zaścielę.
Juno na to: dość zdrady, trwogi i obawy;
Tkwią jeszcze wojny pobudki, bój się począł krwawy,
A te, które los pierwszym nastręczył przypadkiem,
Już się miecze krwi nowej napiły dostatkiem.
Niechaj z królem Latynem syn Wenerze luby,
W takie związki się wprzęga, takie zawrze śluby;