Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A jakim który lubił na świecie sposobem
Paść konie, mieć wóz, oręż — lubi i za grobem.
Dalej w wonnym gaiku z laurowego drzewa,
Przez który nurt szeroki Erydan rozlewa,
Widzi w lewo i w prawo, wsparte na zieleni
Biesiadujących grono wśród weselnych pieni.
Tu ci, co za ojczyznę ciężkie znieśli rany,
Dalej są nieskażone za życia kapłany;
Tu wieszcze słynni z pieniów godnych Feba łaski,
I zdobiciele świata przez sztuk wynalazki
I ci, których wsławiła dobrodziejstw potęga:
Tych wszystkich głowy śnieżna uwieńczała wstęga.
Do rozlanych[1] Sybilla tak rzecze zwrócona,
A naprzód do Muzeja; ten wielkie ramiona
Wśród gminu ponad całe wznosił zgromadzenie:
O wieszczu słodkośpiewny i wy, szczęsne cienie!
Mówcie, w jakim jest kraju, w jakiej Anchiz stronie;
Dla niego tu piekielne przebyliśmy tonie.
Na to Muzej odpowiedź w krótkiej daje treści:
Żadnego tu z nas pewne siedlisko nie mieści;
W ciemnych gajach mieszkamy, nad brzegiem strumieni,
Błądzim tam, gdzie smug świeży wiecznie się zieleni.
Wstąpcie tu, gdy jesteście wszystko poznać radzi,
Tu was ścieżka na wzgórze snadno wyprowadzi.
Rzekł, wszedł pierwszy i wskazał świetnych niw przestworze:
Wkrótce potem najwyższe opuścili wzgórze.
Już Anchiz zgromadzone na zielonej łące
Przeglądał dusze na świat wrócić się mające,
Liczył szereg swych wnuków, głębiąc się ciekawie
W ich losach, przeznaczeniu, obyczajach, sławie.

  1. Zam.: do rozsiadłych wkoło. Jest to tylko zbyt dosłowne przetłómaczenie wyrazu użytego tu w oryginale. P. W.