Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chających jego rozkazów i tych wszystkich; którzy by ich bronili.
— Ba! — zawołał Kemp, nie słuchając już więcej Griiflna, ale szmeru swych drzwi frontowych, które się otworzyły i zamknęły. — Zdaje mi się, Griffinie — powiedział dla pokrycia pomieszania — że twój wspólnik znalazłby się w bardzo trudnem położeniu.
— Niktby nie wiedział, że taki wspólnik istnieje — rzekł Człowiek Niewidzialny pośpiesznie. A potem zawołał nagle: — Pst! Co to się dzieje na dole?
— Nic — odparł Kemp i zaczął mówić szybko a głośno: — Nie godzę się na to, Griffinie. Zechciej mnie zrozumieć, że się na to nie godzę. Po co śnić o wypowiadaniu wojny rodzajowi ludzkiemu? Czy w ten sposób myślisz zyskać szczęście? Nie bądź samotnym wilkiem. Ogłoś wyniki swoich badań... dopuść świat cały, a przynajmniej własny naród do tajemnicy... Pomyśl tylko, co mógłbyś osiągnąć przy pomocy milionów...
Człowiek Niewidzialny przerwał mu.
— Słyszę jakieś kroki na schodach — powiedział.
— Zdaje ci się — odparł Kemp.
— Zobaczmy — rzekł Człowiek Niewidzialny i z wyciągniętą ręką podszedł ku drzwiom.
Teraz wypadki następowały po sobie bardzo szybko. Kemp zawahał się chwilę, a potem ruszył, by mu zajść drogę. Człowiek Niewidzialny żachnął się.
— Zdrajca! — zawołał i nagle szlafrok rozwarł się, a niewidzialność, usiadłszy, zaczęła się rozbierać. Kemp podszedł szybko ku drzwiom, tymczasem