Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzić im z drogi, przyczem pokłułem się o trociny. Przez czas jakiś, chodząc po przyćmionych oddziałach, słyszałem odgłos szczotek. Wreszcie w dobrą godzinę, jeżeli nie więcej, po zamknięciu magazynu, do uszu mych doleciało zamykanie drzwi. Cisza zapanowała w lokalu, a ja zacząłem błąkać się po rozległych i krętych oddziałach wielkiego składu, po jego galeryach i po pokojach pokazowych. Wszędzie panowała głęboka cisza; w jednem miejscu znalazłem wejście od strony Tottenham Court Road i usłyszałem tupanie przechodniów.
Pierwszą wizytę złożyłem składowi pończoch i rękawiczek. Panowała tu zupełna ciemność, to też puściłem się na poszukiwanie zapałek, które znalazłem w szufladzie małej kasy. Potem trzeba było zdobyć świecę. Musiałem pościągać pokrycia i przeszukać mnogość pudeł i szuflad, aż w końcu udało mi się dostać to właśnie, czego potrzebowałem; etykieta na pudle opiewała: wełniane spodnie i wełniane kamizelki. Potem odnalazłem skarpetki i gruby szalik na szyję; z kolei udałem się do oddziału z ubraniami, gdzie zaopatrzyłem się w spodnie, długi żakiet, palto i kapelusz o wielkich skrzydłach; był to rodzaj księżego kapelusza ze skrzydłami, obwisłemi w dół. Zacząłem znowu czuć się istotą ludzką, a wtedy pomyślałem o jadle.
Na górze znajdował się właśnie pokój jadalny, gdzie znalazłem zimne mięsiwo. Kawa była jeszcze w imbryku, zapaliłem więc gaz i odgrzałem ją; wogóle nieźle sobie dawałem radę. Potem, włócząc się po magazynie w poszukiwaniu kołder, natrafiłem na oddział spożywczy z mnóstwem czekolady, owoców i wina bur-