Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze raz pod łóżko i do kredensu. Jeden z moich współlokatorów, owocarz, zajmujący sąsiedni pokój, zjawił się przed drzwiami z jakimś rzeźnikiem, a tym przybyszom moja czwórka opowiedziała o mnie różne rzeczy bez żadnego związku i sensu.
Przyszło mi na myśl, że gdyby osobliwe moje radyatory wpadły w ręce jakiegoś sprytnego i wykształconego człowieka, to mogłyby za dużo uchylić zasłony z mojego odkrycia; żeby temu zapobiedz, upatrzywszy odpowiednią chwilę, wskoczyłem do pokoju i obaliwszy jedną z małych maszynek dynamo-elektrycznych, strzaskałem nią obydwa aparaty. Jakże się przerazili!.. Potem, kiedy usiłowali wyjaśnić sobie przyczynę zdarzenia, wymknąłem się z pokoju i zszedłem cicho na dół. Tam zaczekałem, aż i oni zeszli, wciąż jeszcze rozprawiając i różne czyniąc domysły, zawiedzeni wskutek niewykrycia żadnych rzeczy „przerażających“ a także zastanawiając się nad tem, jakie jest właściwie ich prawne stanowisko względem mojej osoby. Gdy porozchodzili się do swoich mieszkań, wbiegłem znowu na górę z pudełkiem zapałek, zapaliłem stos papieru i śmiecia, dołożyłem krzesła i łóżko, doprowadziłem do tego stosu gaz za pomocą rurki kauczukowej...
— Podpaliłeś dom?! — zawołał Kemp.
— Podpaliłem dom. Był to jedyny sposób zatarcia śladów, a niewątpliwie dom był zaasekurowany.
Odsunąłem spokojnie rygle drzwi frontowych i wyszedłem na ulicę. Byłem niewidzialny i dopiero teraz zacząłem uświadamiać sobie niesłychane korzyści, jakie mi dawała moja niewidzialność. Głowa moja pełna