Strona:PL Waszyński Adam Mickiewicz.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niejszy za życzliwość, jaką Lamennais Polsce okazywał i tem wrażliwszym, na wpływ jaki ten Da niego wywierał; niebawem będzie pisał o nim do Lelewela: „jest to jeden Francuz, który szczerze płakał nad nami, jego łzy były jedyne, którem widział w Paryżu.“ O stosunku umysłowym, w jakim ci dwaj mężowie, stali do siebie, będziemy mieli sposobność mówienia obszerniej, tymczasem powiemy tyle, że obcując teraz z nim mógł się nasz poeta tylko utwierdzić w nastroju religijnym, ze Rzymu wywiezionym.
W początku sierpnia wyjechał Mickiewicz z Paryża, spędził kilka miesięcy w Poznańskiem i po upadku powstania udał się do Drezna. Przyjechał tam z żalem, „że Bóg nie pozwolił mu być uczestnikiem jakimkolwiek w tak wielkiem i płodnem na przyszłość dziele“ a żyjąc tą tylko nadzieją, „że bezczynnie ręki na piersiach nie złoży.“ Nadzieja ta wytworzyła silne i mocne postanowienie, to zaś podziałało ożywczo na twórczość poetycką, podnosząc ją do wyżyn geniuszom jedynie dostępnym: napisał trzecią część „Dziadów“ a uważał poemat ten za „kontynuacją wojny, którą teraz, kiedy miecze schowane, dalej trzeba piórami prowadzić.“ (Kor. I. 94, 97).
Wchłonął w siebie nieszczęścia i klęski ojczyzny, ciałem połknął jej duszę i szedł do Boga żądać dla narodu szczęścia, ale zarazem, tak jak dawniej ludzkości całe gromy przenikał z końca do końca, tak i teraz myślą sięgnął po za Polski granice, objął znowu ludzkość całą, wgarnął w siebie jej męki i byt zagadkowy i już nie tylko jako Polak, ale jako człowiek stanął przed Bogiem, nowy Prometeusz, Faust słowiański i wymódz chciał na Bogu zagadkę bytu i szczęścia tajemnicę. W improwizacji stanął u zenitu potęgi twórczej swej własnej i słowiańskiego geniuszu wogóle, — i dał nam w niej zarazem swoje osobiste wyznanie społeczne: walkę o szczęście i lepszą dolę przeniósł ze świata zewnętrznego, materjalnego, ze świata walk i kłótni, we wnętrze człowieka, w duszę jego i stosunek jego do Boga. To przekonanie, że stamtąd winno wyjść odrodzenie i szczęście dla ludzkości, wypowiedziane po raz pierwszy w improwizacji, w najwyższem natężeniu ducha, będzie podstawowem w Mickiewicza poglądach, jakichkolwiek one zmian w dalszym swym rozwoju doznają.
W takiem będąc usposobieniu i takie przekonanie na dnie duszy nosząc, musiał, przypominając sobie walkę partji paryskich uczuć pogardę i wstręt do tych ludzi, kłócących sie o formę rządu, o konstytucją, do tych partji, z których każda, jak zawsze we walkach politycznych i społecznych, własnych przedewszystkiem korzyści, własnego dobra ziemskiego dochodzi. Wtenczas to pisał z Drezna do Lelewela, że się Paryżem brzydzi jak piekłem, a „stronnictwa francuskie ma za zgraję egoistów zdemoralizowanych i że nic na nich nie liczy,“ nie więcej ufał dyplomacji, która dotąd pono jeszcze żadnego narodu nie wskrzesiła. „Ja sam mam tylko nadzieję w Panu Bogu,“ tak pisze, to znowu: „myślałbym tylko, że naszemu dążeniu należałoby nadawać charakter religijno-moralny, różny od finansowego liberalizmu Francuzów i że na katolicyzmie trzeba grunt położyć“. Nie wierzył więc ani we Francją, ani w partje jej, ani w jej dyplomatykę; poczęta się zaś budzić w nim wiara w ten naród, z którego przed Bogiem