Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz prosty złodziej i oszust, bez uczciwości i wyobraźni.
— Spalże pan to! — powtórzy! Krystjan i usiadł opodal.
Amadeusz podszedł do marmurowego kominka, który był tak wielki, że mógł pomieścić łóżko i otwarł kratę. Potem poznosił kupami książki, położył na płycie. Skończywszy tę robotę, zapalił kartki jednej z książek i patrzył, jak płomień ogarnia cały stos.
— Wiesz pan już, panie Amadeuszu, że opuszczam Christiansruh? — zwrócił się doń Krystjan.
Voss potwierdził skinieniem głowy.
— Nie wiem na jak długo! — ciągnął dalej. — Może dużo czasu upłynie zanim wrócę.
Amadeusz milczał.
— Cóż pan czynić zamierzasz, Amadeuszu?
Voss wzruszył ramionami i bezwiednie położył dłoń na piersiach, gdzie schował listy.
— Ciasno jest i ponuro na leśniczówce! — zauważył Krystjan. — Może zechcesz pan zamieszkać w Chrisiansruh. Jeśli tak, dziś jeszcze zarządzę wszystko.
— Nie czyń mnie pan, przez jałmużnę żebrakiem! — odparł. — Gdybym otrzymał od pana w darze ten pałac z ogrodem i lasami, to stałbym się o tyle właśnie uboższym.
— Nie rozumiem! — rzekł Krystjan.
Voss jął chodzić po pokoju, a gruby dywan tłumił jego kroki.
— Jesteś pan zbyt porywczy, Amadeuszu — dodał.
Voss stanął przed pultem, wmurowanym w niszę.
Leżała na nim otwarta stara Biblja, kupiona przez Krystjana. Płomień bił tak jasno z kominka, że mógł czytać. Poczytawszy chwilę cicho, wziął księgę i usiadł-