Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zowie przebudzeniem wnętrznem, słaby, ślepy, ogarnięty żądzą moralnego męczeństwa, wpadł w szpony owej bestji, która po wszystkich zakątkach Europy czyha, by niszczyć bezlitośnie wszystko.
Sąd mój, proszę wierzyć, jest jeszcze bardzo łagodny. Wiemy już niezawodnie, że nawiązał stosunki z t. zw. Świętym Synodem i prowadzi ożywioną korespondencję z tajnym gabinetem. Zarówno tutaj, jak i w Moskwie, Kijowie i Odessie nastąpiły szybko po sobie aresztowania, które jemu przypisać Trzeba. W obecnej sytuacji, on tylko mógł dostarczyć materjału, bez którego nie śmianoby się na to porywać. Są to fakty niezaprzeczalne, mówiące same za siebie.
Ewa przycisnęła rozwartą dłoń do piersi i trwała w bezruchu, zapatrzona w jakiś ciągle zmienny obraz, który obejmował wszystkie uczucia, od grozy do zachwytu. Usta jej drżały niewysłowionem pytaniem.
Po chwili spojrzała na Wiguniewskiego szeroko rozwartemi oczyma i szepnęła poważnym tonem:
— Uczuwam palącą tęsknotę, by wyjść na jakąś wielką górę w ostęp lodu i śniegu, wyruszyć okrętem ku nieznanym morzom, albo wzlecieć aeroplanem... Nie, nie... Radabym pójść do lasu, gdzie stoi mała kapliczka, paść tam na ziemię i modlić się. Czy chcesz pan odbyć ze mną tę pielgrzymkę do jakiegoś dalekiego klasztoru wśród stepów?
Zdumiał się Wiguniewski. W słowach tych brzmiała namiętność, smutek i wyzywające jakieś zuchwalstwo, które go dotykało. Zanim mógł sformułować odpowiedź, zbliżyli się markiz du Caille i książę Szilagin.
Śpiący otworzył, leniwo patrzące oczy.