Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Szkliste oczy pijanych wpiły się w niego szyderczemi spojrzeniami.
— Do licha... pani? A to ci awans! — zadrwił ktoś.
Inny zaczął gadać monotonnie:
— Niechże go pluskwy zjedzą! To niesłychane! Dalejże Karen, zbieraj kopyta... Marsz, powiadam!
Karen wstała nie odrywając ponurych oczu od Krystjana. Jego piękność wywołała na niej silne wrażenie. Pełne wargi nabrzmiały uśmiechem cynicznym i trwożnym jednocześnie.
Była dość wysoka, miała barczyste ramiona i wydatne piersi. Zaraz poznał, że jest w ciąży. Ubrana w suknię zieloną o połyskliwych guzikach, miała na szyi jaskrawo czerwoną wstążkę z broszką, wyobrażającą dziób weneckiej gondoli, otoczony granatami, z napisem: Ricordo di Venezia. Trzewiki były rozdeptane i pokryte błotem. Obok niej, na ławce leżał kapelusz z lakierowanej skóry, zdobny pęczkiem czerwonych wiśni, z kauczuku. Sięgnęła po niego gestem dzikiego zwierzęcia.
Crammon usiłował zabezpieczyć odwrót, gdyż zaczęli się jawić goście nowi, podejrzani wielce.
Pogodzony z niepojętą dlań koniecznością, zadecydował, że trzeba się trzymać ostro. Klął w duchu władze bezpieczeństwa za ich nieobecność. — No, my dear! — mruczał do siebie. — Nie wyjdziemy żywi z tego piekła! — I ujrzał w duchu swe miękkie łóżko w hotelu, kąpiel wonną, smakowite śniadanie i czekające nań na stoliku nocnym pudełko czekolady Lindta. Wspomniał urocze dziewczątka, pachnące świeżą bielizną, uśmiech Ariela, dowcipy skrzatka, pociąg pospieszny, który go miał zawieźć do Wiednia. Myślał o tem wszystkiem, jakby nadeszła ostatnia chwila życia.