Strona:PL Washington Irving - Powieść o księciu Ahmedzie al Kamel albo o pielgrzymie miłości.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Achmedzie, oto gniazdo piękności, oto siedziba tej której szukasz, za którą tęsknisz tak dawno!
W oddali ujrzał Achmed pałac wspaniały, otoczony laurów i palm zielenią. Miejsce to licowało z opisem, jaki mu zrobił ongi jego wierny gołąbek. Z bijącem sercem nań spojrzał. — Może w tej chwili — pomyślał — w cieniu tych ulic piękna moja usypia przy dźwiękach gitary lub wsparta o marmur balkonu marzy, patrząc na pasma Sierrów nadmorskich. Czemuż nie jestem jedną z jaskółek, którym wolno w błękicie szybować nad jej głową?!
Mury pałacu były wysokie i licznemi strażami otoczone. Zwróciwszy się do papugi, rzekł błagalnie:
— Najdoskonalszy z wszystkich ptaków! ty co posiadasz ludzką mowę, poleć do niej i oświadcz mnie! Powiedz, że królewicz Achmed, pielgrzym miłości, za gwiazdą swoją przybył do gwiazdy nad brzegi kwieciste Tagu!
Pyszna rolą ambasadora, wzleciała papuga — nie zbyt wysoko — i spuściła się na pawilon, w którym siedziała księżniczka nad jakiemś pismem pochylona, roniąc łzy gorące. Zaostrzywszy dziób krzywy i napiętrzywszy czerwony czub, zbliżyła się papuga pełna umizgów, mówiąc sentymentalnie:
— Osusz łzy twoje, najpiękniejsza z dziewic, przynoszę ci pocieszenie.
Przestraszona księżniczka ukryła papier, a widząc tylko papugę, rzekła:
— Ach! jakąż pociechę przynieść mi możesz? Wszak tylko papugą jesteś!
Urażona papuga zawołała:
— Mojego czasu pocieszałam niejedną piękność!... Ale nic o tem! Wiedz, że Achmed, pielgrzym miłości, przybył ku tobie i jest tu nad brzegami szumiącego Tagu, leży nad wodą, w którą rzuca kwiaty, licząc chwile kiedy cię ujrzy.
Księżniczce zaiskrzyły się oczy.
— O najmądrzejsza z papug! Powiedz mu, że słowa jego listu w mem sercu wyryte, a pieśni jego są pokarmem mej duszy. Jednak będzie musiał rycerskością swoją mnie zdobyć. Jutro kończę rok siedemnasty. Na dworze ojca mego będą wielkie turnieje, kilku książąt tani skruszy kopje, a nagrodą zwycięzcy będzie moja ręka.
Papuga wróciła do książęcia. Radość jego pojmą tylko ci co kochali.
W istocie już trąby i kotły brzmiały nad brzegami Tagu a zewsząd ciągnęły pyszne orszaki rycerzy. Księżniczka była dotąd ofiarą tej samej przepowiedni astrologów co Achmed, i tak samo z ostrożności w odosobnieniu była strzeżoną.
Kilku potężnych książąt ubiegało się o jej rękę, a król, jej ojciec, sławnie przebiegły, nie chcąc sobie zrobić nieprzyjaciół, roztropnie postanowił, by męztwo rozstrzygając, stanowiło o wyborze jego zięcia.
Biedny Achmed ani zbroi nie miał, ani był biegły w szermierce.
— O! Eben Boabdenie! — westchnął — cóż mi teraz po twojej algebrze i filozofji? Czemuś mnie w rzemiośle rycerstwa ćwiczyć zaniedbał?!
Tu sowa przerwała wzgardliwe milczenie.
— Allah Akbar! Pan jest wielki! — zawołała. — Abyś umiał cenić mądrość moją i uczcić jej tajemnice, powiem ci, że w niedalekiej jaskini w górach jest stół żelazny, a na nim