Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na znak że idę, co zawsze zwykłem czynić. Jeżeli przywożę sarnę dwakroć wystrzelam, raz dla sarny, a raz na znak że idę.
Po danym wystrzale, ujrzano wiele świec tu i owdzie w domu oraz za domem ruszających się. Halbert Eliot wskazał towarzyszowi jednę, która zdawała się ruszać ku ubocznemu zabudowaniu. — To Gracy sama, chce iść naprzeciw mnie aż do drzwi, dobrze to miarkuję, ale dogląda czy jedzenie dla moich psów jest gotowe... niebożęta!...
— Jeżeli mnie kochasz, to i mego psa lubisz... rzekł Halbert: jesteś tak szczęśliwym, — te słowa wymówił tonem żałosnym, co ucha jego towarzysza nie uszło.
— Cóż wielkiego — rzekł — i inni ludzie mogą być tak szczęśliwemi. Miss Izabella Vere, widziałem będąc świeżo na gonitwie, że ukradkiem rzucała wejrzenia miłosne na kogoś kto może wiedzieć, co z tego będzie.
Ernseliff mruczał coś pod nosem, co niby odpowiedzią być miało, lecz trudno było rozeznać czyli na domysł przystaje, alboli też zastosowanie odpiera. Podobno mówiący chciał swoje zdanie wątpliwą pokryć ciemnością. Tymczasem stanęli na szerokiéj drodze, toczącéj się u spodu przykrego pagórka, i wkrótce byli blisko słomą pokrytego, ale dobrze urządzonego domu, w którym Halbert i jego krewni mieszkali.
Ochocze twarze cisnęły się do bramy, lecz ukazanie się gościa stłumiło zaczepki zgotowane Halbertowi z powodu nieprzyjaznéj fortuny na polowaniu. Powstało maleńkie zaburzenie między trzema dziewczętami, gdyż się każda chciała usunąć z czynności wprowadzenia gościa do domu, i narzucały tę grzeczność jedna na drugą: podobno wszystkie trzy życzyły sobie na chwilkę odejść, aby zdjąć odzież, w któréj tylko bratu pokazać się miały, i przyzwoiciéj ubrane stanąć przed gościem. Halbert zaś wszystkie wy-